Wspomnienia rodzin

KAŁKÓW – ZJAZD RODZIN ADOPCYJNYCH

 

Gdy zbliża się lato, to każdy z nas staje przed pytaniem: Jak zaplanujemy tegoroczne wakacje?

Jeśli jeszcze jesteśmy sami (bez dzieci), to szukamy czegoś pod siebie i współmałżonka. Kiedy już rodzina się powiększy, zaczynamy mieć inne priorytety w wyborze miejsc: plac zabaw, ogrodzony teren, dużo zieleni, komfortowe miejsce do spania dla wszystkich…

 

Kiedy z mężem byliśmy w czasie oczekiwania na TEN telefon (byliśmy już po otrzymaniu kwalifikacji) pojechaliśmy na “EREMY”, żeby zdobyć doświadczenia od innych. Pomimo tego, że nie mieliśmy jeszcze dzieci… Oczekiwaliśmy, że będzie okazja poznania rodzin, które już mają swoje dzieciaczki i dowiemy się np. z czym najczęściej się borykają i jak sobie z tym radzą lub też co się zmieniło w ich życiu, z czego są najbardziej teraz dumni. Chcieliśmy przygotować się jak najlepiej na przyjęcie dzieciaczków. Były też spotkania z psychologiem, na których można było zadawać pytania związane z trudnościami w wychowaniu dzieci. Nikt nie pozostał bez odpowiedzi. Jeśli ktoś obawiał się lub krępował mówić przy wszystkich, była też okazja porozmawiania indywidualnie.

Dużo skorzystaliśmy będąc tam. Za serce też ujmuje otoczenie. Mieliśmy swój mały drewniany domek z łazienką, wszystko otoczone drzewami, skalniakami…
Cisza, zieleń i…. dobre jedzenie… 🙂

Świetne wspomnienia sprawiły, że od razu zapisaliśmy się na kolejne spotkanie za rok.

W tym czasie, w naszym życiu zaszły pewne zmiany tak długo oczekiwane. Nasza rodzinka powiększyła się o trójeczkę dzieci w różnym wieku. Od 1 lipca dzieci mieszkały u nas a jakieś 2 tyg później mieliśmy planowany wyjazd do Kałkowa. Mieliśmy trochę obaw, czy jechać, że może jest jeszcze dla nich za wcześnie… Może nie będą mieli gdzie nas ulokować w 5 osób… Ale napisaliśmy maila do Brata Mariusza (organizatora) dzieląc się naszą dobrą nowiną i pytając czy znalazłoby się miejsce dla naszej PEŁNEJ rodzinki… Nie było problemu!

Okazało się, że dzieci świetnie się tam zaklimatyzowały. Nie obawiały się “NOWEGO”, “NIEZNANEGO”, jak czasem się to u nich pojawiało… Z placu zabaw najchętniej by nie schodziły (choć nie jest może tak kolorowy i bogaty w przeszkody, jak w miejskich placach zabaw). Biegały po górkach, bawiły się z innymi dziećmi, czuły się znakomicie. Dostaliśmy inny drewniany domek, tym razem z tarasem i ławką przed drzwiami. Dzieci były zachwycone wszystkim co widziały…

Kiedy mieliśmy zorganizowany czas na wykłady z Panią Psycholog pojawiło się pytanie: co zrobimy z dziećmi? Czy się nie będą obawiały zostać z kimś innym (przecież dopiero co MY się pojawiliśmy w ich życiu)? A gdzieeee tam! Brat Mariusz ma niesamowitą charyzmę do dzieci (i nie tylko)… Przy nim człowiek zapomina o troskach,
a skupia się na radościach… Tak samo nasze dzieci… Przybiegały tylko czasem do nas upocone i rozradowane, żeby powiedzieć nam, że “tak fajnie jest z tym Panem Bratem”. Nam te wykłady stały się jeszcze bliższe… Mieliśmy wiele tematów pokrywających się z sytuacjami w naszej rodzinie. Jednak czasu trochę nam zabrakło,
aby porozmawiać o wszystkim. Na szczęście Pani Kinga (psycholog) była dostępna cały czas indywidualnie nawet w trakcie wieczornego grilla, gdzie spędziliśmy z Nią wiele czasu dopytując o kilka sytuacji, które nas zaskoczyły przy dzieciach i nie wiedzieliśmy czy obraliśmy dobry kierunek działań. Rozmowy te były dla nas bardzo owocne..

Jeszcze na dobre nie wyjechaliśmy, a dzieci już pytały nas, czy za rok też przyjedziemy.

Rok później było podobnie. Braciszek Zdzisław przygotował nam ten sam domek wg naszej prośby. Dzieci marzyły, żeby zamieszkać tam gdzie ostatnio. O niczym innym nie mówiły na miesiąc przed wyjazdem… Czekały na to, odliczały dni, dopytywały kiedy w końcu pojedziemy do Kałkowa. My tak samo pragnęliśmy tam przyjechać.
Na “EREMACH” można odetchnąć trochę, pomimo nawet napiętego grafiku (w soboty z reguły jest zwiedzanie okolicznych atrakcji, ciekawych miejscowości).

Można nasycić się ciszą płynącą z pól otaczających ośrodek. Brat Zdzisław wraz ze swoimi pomocnikami genialnie dba o wszystkich gości od strony kuchni. Każdy czuje się wyjątkowo zadbany. Dzieci wręcz do Niego lgną – zawsze ich dopytuje czy im smakuje (czują się wyjątkowo traktowani, bo to nie rodziców, ale ICH ZDANIE jest dla Brata takie ważne!). Brat Mariusz dba o naszą duchową stronę – śpiewa i gra na gitarze na mszy świętej oraz organizuje opiekę dla naszych dzieci, aby Rodzice mogli rozwijać się WYCHOWAWCZO.

Rodzice mogą włączać się w udział we mszy świętej np. również śpiewając czy też grając na instrumentach, czytając czytania. W ten sposób również wspomagamy właściwy rozwój dzieci. Uczymy ich tego, że talent, który od Boga otrzymujemy, możemy użyć służąc Jemu samemu… Sama mogę się tutaj zrealizować dogrywając na instrumentach, czy śpiewając psalm. Mąż, który jest instruktorem rolkarstwa, dzieli się również swoim talentem i umiejętnościami, w wolnej chwili ucząc chętnych prawidłowej jazdy lub różnych trików na rolkach. Każdy z nas może się dzielić swoimi umiejętnościami, nikt nie stoi nam na drodze.

 

Tutaj dzieci nie czują się inne! Tutaj dzieci czują się jak w domu! Nawiązują nowe znajomości. Mają świadomość, że jest więcej dzieci adoptowanych. Mam wrażenie,
że tutaj nie ma czegoś takiego jak NASZE czy WASZE dzieci… Tutaj wszystkie dzieci są NASZE – każdy jest gotowy nieść pomoc drugiemu. Nikt obojętnie nie przejdzie obok dziecka bez opiekuna w pobliżu. Nawet dzieci sobie wzajemnie pomagają.

 

Wracając do pierwszego pytania: Jak zaplanujecie najbliższe wakacje? Czy już wiecie?

My już wiemy! W tym roku ponownie przed wyjazdem z Kałkowa dzieci pytały, czy za rok znowu będziemy mogli tu przyjechać!

To chyba o czymś świadczy…

 

Marta i Karol z dziećmi: Ewą, Adamem i Grzegorzem

   

Kolejne spojrzenie…

W tegorocznych, czwartych już rekolekcjach rodzin adopcyjnych które odbyły się w dniach 19 – 21 lipca w Kałkowie uczestniczyliśmy wraz z 15 – ma innymi rodzinami. Był to dla nas czas przede wszystkim intensywnej formacji duchowej, ale w programie rekolekcji nie zabrakło punktów poświęconych także na rekreację.

Podczas piątkowej adoracji Najświętszego Sakramentu, porannych modlitw w kaplicy oraz codziennej mszy świętej wsłuchiwaliśmy się w to co mówi do nas Pan Bóg, który zna nasze serca i troski dnia codziennego oraz mogliśmy zawierzać Dobremu Bogu sprawy swojej rodziny. W każdej Eucharystii aktywnie uczestniczyli nawet najmłodsi uczestnicy rekolekcji. Niejednokrotnie łezka się w oku zakręciła, gdy patrzyliśmy jak małe rączki czynią znak krzyża czy przekazują znak pokoju.

Czas spędzony w Kałkowie to nie tylko modlitwa i rozwój duchowy, ale również praca formacyjno-szkoleniowa. Na warsztatach z psychologiem mogliśmy poszerzyć swoją wiedzę na temat budowania i pogłębiania relacji oraz więzi z dziećmi. Uczyliśmy się rozumieć emocje dziecka i jak prawidłowo wspierać dziecko w jego troskach. Były to bardzo efektywne spotkania na których z innymi rodzicami mogliśmy wymienić się doświadczeniami z innymi rodzicami.

Poza czasem przeznaczonym na formację duchową i szkolenie rodziny mają możliwość swobodnego spędzenia czasu w swoim gronie lub wspólnie z innymi rodzinami. Rodzice, na co dzień zapracowani i zabiegani mogą bardziej aktywnie poświęcić czas dzieciom. Na pewno niezapomnianym wydarzeniem był sobotni mecz piłki nożnej w którym naprzeciw siebie stanęli rodzice: mamusie kontra tatusiowie.

Dla dzieci był to fascynujący widok. Być może za kilka lat określą to, jak to powiedział Brat Mariusz: „cudem z dzieciństwa”. Oby dla nich właśnie to był cud dzieciństwa spędzonego w naszych rodzinach.